Geoblog.pl    neronek    Podróże    Filipiny 2017/2018    Pamilacan Island święta Bożego Narodzenia i Sylwester
Zwiń mapę
2017
23
gru

Pamilacan Island święta Bożego Narodzenia i Sylwester

 
Filipiny
Filipiny, Pamilacan Island
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11646 km
 
Pamilacan Island Święta Bożego Narodzenia i Sylwester.

Godzina 8 rano obudziły mnie koguty. Dla Europejczyków widok tego ptaka w mieście może się wydawać dziwny, lecz tutaj jest to zupełnie normalne. Każdy Filipińczyk oprócz żony musi mieć koguta czyli (Manok), którego bierze ze sobą na tzw. „Sabong” czyli bardzo popularne na Filipinach walki kogutów. Filipińczycy kochają hazard.
Nadszedł czas, żeby wyruszyć na zakupy, przed hotelem czekała na mnie Coonnie. Mieliśmy dokupić jeszcze wiele rzeczy dla dzieci ze szkoły na wyspie Pamilacan w ramach akcji „Twoje serce dla dzieci z Filipin”.
W Tagbilaran były dwa duże centra handlowe. Nie marnując czasu ruszyliśmy na zakupy, ponieważ o godzinie 12 miałem być w porcie Baclayon. Tam czekał na mnie Enas z synem Dexterem. Kupiłem dwa duże głośniki bluetooth, mikrofon, odtwarzacz dvd, duży ekran do projektora, który szczęśliwie jest już na wyspie, piękną zieloną choinkę z bombkami, kolorowe kubki świąteczne. Kupiłem też dwa torty z logo naszej akcji. Poprosiłem Connie aby zamówiła dla wszystkich tak popularny tutaj „Lechon Pork” (prosiaczek z rożna) to tradycyjna potrawa na Filipinach. Po drodze do portu Baclayon zatrzymaliśmy się, aby kupić fajerwerki dla dzieci na 26 grudnia.
W porcie czekał już na nas Dexter i Róża (Polka), która wcześniej 14 grudnia tutaj w Tagbilaran pomagała nam przy zakupach do szkoły. Róża zdecydowała się płynąc z nami na Pamilacan żeby pomóc przy naszej akcji. Niebo dzisiaj było błękitne, nareszcie zapowiadał się piękny, słoneczny dzień. Popłynęliśmy wszyscy do raju zwanym Pamilacan. Byłem tu już cztery razy i zawsze czułem się tam jak u siebie w domu. Kocham to miejsce, dlaczego? Sami zobaczcie i oceńcie, chociaż zdjęcia to nie wszystko, to również tamtejszy klimat i atmosfera, wspaniałe serca mieszkańców wyspy. Dlatego gdybyście kiedyś byli na Filipinach koniecznie odwiedźcie to miejsce. To wieś z domieszką egzotyki, gdzie pod zielona dużą palmą leży leniwie świnia, gdzie brak jest samochodów, spalin, barów go-go, a życie płynie wolno wolno wolno ......
Dotarliśmy na Pamilacan. Dexter zabrał mój plecak do bungalowów gdzie jak co rok nocuję (900 peso, 70 zł w tym są 3 posiłki). Róża rozbiła swój namiot na trawniku, będzie tu nocować do 27 grudnia. Przekazałem Enasowi i Carlito żyłki i haczyki od przyjaciół z Polski. Prosiłem aby koniecznie podzielili je wśród wszystkich rybaków na Pamilacan. Po południu poszedłem z Różą do szkoły gdzie już czekała Esmeralda - nauczycielka religii i jej koleżanki ze szkoły, a także gromadka dzieci, które nie mogły się już doczekać rozpoczęcia akcji, a przecież to dopiero za 3 dni. W szkole wypakowaliśmy i układaliśmy wszystkie dary. Było tego sporo: koszulki z naszym logo, które dotarły tutaj do szkoły w paczce 10 kg (przesyłkę sfinansował Marek Dziabany, któremu serdecznie dziękuję). Czekaliśmy jeszcze na 18 kg koszulek, toreb i smyczy, dla dzieci, które następnego dnia miał dostarczyć do szkoły Bartek z Mrągowa z kolegami. Piłki do koszykówki dla szkoły już czekały na dzieci biorące udział w turnieju. Ustroiliśmy choinkę, sprawdziliśmy odtwarzać DVD i głośniki z mikrofonem. Zapakowaliśmy 30 toreb z naszym logo z gadżetami dla dzieci. W środku znajdowały się: piłka, kubek świąteczny i parę drobiazgów szkolnych. Nadmuchaliśmy około 100 balonów. Zeszyty, długopisy, kredki, farby, 30 medali ze smyczami z naszym logo, zegar do szkoły i statuetki dla drużyn poukładaliśmy osobno. Mieliśmy też wiele laurek świątecznych robionych przez dzieci w Polsce dla dzieci z Filipin. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Teraz już tylko cierpliwie czekaliśmy do 26 grudnia.

Oj będzie się działo !

24 grudnia Wigilia - w tym roku nieco inna niż zawsze. Wstałem o 8 rano i od razu zapytałem o której będzie pasterka. Dowiedziałem się że o 11 ksiądz przypłynie do kościoła. Odetchnąłem z ulgą, że jeszcze dużo czasu. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że o 11 rano...Jak to Wigilia rano? Tutaj ten dzień wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce - msza, po mszy Filipińczycy ucztują, potem ksiądz odpływa na inne wyspy, a wieczorem na placu szkolnym odbywa się wielka impreza świąteczna. Schodzi się wtedy całe Pamilacan na tańce i świętowanie do rana. Wigilia zupełnie inna niż w Polce i początkowo podszedłem do tego sceptycznie, ale na pewno warto coś takiego przeżyć.
Poszedłem do kościoła (kościół katolicki) na pasterkę. Dziwne uczucie, msza i uroczystość taka sama jak u nas, jednak kolędy zupełnie nie przypominają pieśni religijnych, nie wpadały w ucho. Miałem wielką ochotę zaśpiewać im nasze „Lulajże Jezuniu” ..... W takich chwilach będąc daleko od Polski człowiek zaczyna doceniać naszą kulturę i zwyczaje, gdyż ten dzień tutaj wyglądał tak jakoś świecko i zwyczajnie. Podobnie było tu w okresie wielkanocnym.
Po mszy zrobiliśmy sobie polską wigilię, zaprosiliśmy na nią Connie i jej męża Carlito, Esmeraldę, od nas byli Róża, Bartek, Michał, Artur i ja. Z Polski przywiozłem opłatki, kabanosy i sery no i oczywiście naszą wódeczkę - żubrówkę i wiśniówkę. Złożyliśmy sobie życzenia i tu pełne zaskoczenie, Filipińczycy nie składają sobie życzeń świątecznych. Miałem z Polski także prezenty: dla Esmeraldy - złote kolczyki, które wcześniej przesłała mi Judyta Wieczorek, dla Carlito była mała wódeczka, a dla Connie czekolada i srebrny wisiorek z polskim bursztynem. No i nareszcie mogliśmy pośpiewać polskie kolędy! Razem z Bartkiem daliśmy radę. Było głośno i wesoło tak jak powinno być w Święta Bożego Narodzenia. Connie i Carlito oniemieli, dla nich takie święta to coś nowego, lecz bardzo im się podobało. I tak minął pierwszy dzień świąt.
25 grudnia zaraz po śniadaniu wskoczyłem do ciepłego i czystego jak kryształ morza. Chciałbym żeby nasz Bałtyk był taki, ale cóż chyba nigdy się to nie stanie. Pierwszy dzień świąt zapowiadał się słonecznie, nad nami było błękitne niebo. Stwierdziłem, że to dobry czas na hamak i książkę Tomka Owsianego. Nareszcie spokój i błogie lenistwo do jutra, do czasu kiedy rozpoczniemy II akcję „Twoje serce dla dzieci z Filipin”.
Wieczorem Connie i Carlito zaprosili nas na uroczystości świąteczne na plac szkolny. Zebrali się tam wszyscy mieszkańcy Pamilacan. Bawiliśmy się z nimi do późnej nocy. Były tańce, pokaz zumby i wiele wiele innych atrakcji. Każdy nas czymś częstował, nie zabrakło także rumu więc często dało się słyszeć filipińskie „Tagay”! czyli „na zdrowie!”. Na koniec zrobiliśmy sobie zbiorowe zdjęcie. Ten wieczór był naprawdę udany. Poszedłem spać około 2 w nocy. Jutro, 26 grudnia czekał nas ciężki dzień pełen napięci, ale też i emocji.
Poranek 27 grudnia przywitał nas słońcem i błękitnym niebem. Zapowiadał się piękny dzień. Zabrałem się razem z Carlito do Baclayon Port. W Tagbilaran kupiłem 5 kg świeżych krewetek, które wieczorem podzieliliśmy na dwie części: jedna przeznaczona była na dzisiejszy wieczór, a druga na Sylwestra. Michał, z zawodu kucharz, zrobił je tak, że palce lizać! Po południu miałem za cel odnaleźć starszą panią o imieniu Beth (Benita Agosto). Obiecałem to Agacie Jop z Polski, miałem przekazać jej od Agaty 2000 peso i serdecznie uściski od całej rodziny, którą ta pani gościła rok wcześniej. Brayan doprowadził mnie do niej. Mieszkała skromnie z rodziną niedaleko szkoły. Zastałem ją na pieleniu swojego ogródka. Początkowo była trochę zdziwiona, ale kiedy wytłumaczyłem wszystko, ujął mnie jej szczery uśmiech i skromna twarz pełna dobroci. To bardzo miła i uczciwa osoba. Uśmiechnęła się, podziękowała za pomoc, poszła do domu i przyniosła zdjęcia Agaty z rodziną. Pokazywała mi także list od nich. To był dzień wyjątkowy: smutny, ale zarazem szczęśliwy, że mogłem poznać Beth. Pożegnaliśmy się z Arturem i Różą. On wracał do domu do Cebu, a Róża wybierała się w swoją kolejną podróż na Mindanao. Bardzo jestem im wdzięczny za wszelką pomoc, Salamat przyjaciele.

Dni mijały leniwie aż przyszedł Sylwester.
31 grudnia.
Wstałem dziś trochę później niż zwykle. Śniadanie u Connie jak zawsze było pyszne. Connie wie, że my Europejczycy nie słodzimy kiełbasek, tylko je solimy. Na stole były mnóstwo egzotycznych owoców. W całej kuchni pachniało niesamowicie, ponieważ Connie i jej siostra przygotowywały już potrawy na wieczór. Zapach był taki, że pomimo tego, że właśnie zjadłem śniadanie, burczało mi w brzuchu. W tym dniu w kościele nie było mszy, jednak ludzie przychodzili, aby się pomodlić, podziękować za wszystko i prosić o szczęśliwy Nowy Rok 2018. Ja także podziękowałem Bogu za cały ubiegły rok, za to że mogłem być tutaj i poprosiłem o możliwość powrotu za rok.
Co dla nas Europejczyków może być dziwne i zaskakujące ,w kościelnych ławkach siedziało dwóch panów i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jeden z nich grał na gitarze, a drugi na trąbce. Tam nieco inaczej podchodzi się do spraw wiary niż w Europie.
O godz 22 na plaży ustawiliśmy stoły z owocami, jedzeniem i napojami. Była duża ławka do siedzenia aby jak najwięcej osób się zmieściło. Menu na wieczór zawierało między innymi: krewetki, golonkę, klopsiki i tu uwaga! takie jak u nas- smaczne i wytrawne, a nie słodkie. Było też mnóstwo jakiś mniej znanych mi filipińskich potraw. „Tuba” czyli wino kokosowe, a także „kinlawu” czyli małe, surowe szprotki z cebulą, sosem i mlekiem kokosowym. Jedliśmy i tańczyliśmy. Było bardzo wesoło. O 24 tradycyjnie był szampan i fajerwerki, a potem znowu tańce. Dołączyli do nas Arleta i Tomek z Niemiec, którzy także odwiedzili w tym dniu Pamilacan. Connie uczyła nas podstaw zumby. W Azji zabawa sylwestrowa nie trwa jednak do białego rana, ale do około 2 w nocy. Może to i lepiej, człowiek może się wyspać po sylwestrowych harcach.
2 stycznia opuszczałem Pamilacan, to będzie smutny dzień pożegnań. Carlito powiedział nam, że nadciąga kolejny tajfun, a pogoda miała się zepsuć już od jutra. Położyliśmy się spać, dobranoc- do jutra.
1 stycznia
Pochmurno, ale ciepło, jednak widać że pogoda powoli się psuje.
Po południu zagraliśmy w siatkówkę: ja, Michał i Tomek przeciwko trzem mieszkańcom wyspy.
Co jakiś czas robiliśmy przerwę na drinka z rumu i wznosiliśmy gromkie: „tagay!” (na zdrowie!). Po południu poszedłem jeszcze na ostatni już spacer wokół wsypy. Jutro czas pożegnań … Któryś z mieszkańców zaprosił mnie na noworoczną imprezę. Częstowano mnie rumem i tubą ...w końcu to Nowy Rok. Ktoś inny pokazał mi kieł rekina wielorybiego, który tutaj czasem na Pamilacan zagląda. Ząb był ogromny, lecz cóż się dziwić, jest to największa znana ryba. Jej serce waży aż 150 kg. Wieczorem jeszcze skorzystałem z relaksującego masażu (400 peso za 1 godzinę). Nikt tak dobrze nie masował jak miła i sympatyczna Etna (pisząc to wiem już, że nie ma jej z nami, niestety zmarła. Ta smutna wiadomość dotarła do mnie 3 dni po powrocie do Polski, żegnaj Etno, na zawsze będziesz w moim sercu).
2 stycznia
To był smutny deszczowy poranek, jakby całe Filipiny smuciły się wraz ze mną. Spakowany poszedłem do Connie, gdzie czekała na mnie Esmeralda, jej koleżanki ze szkoły, siostra Connie oraz Carlito, Michał i Bartek. Zrobiło mi się strasznie smutno. Co tu ukrywać, mogę śmiało powiedzieć, że miałem kluchę w gardle i łzy kręciły mi się w oczach. Pożegnania są okropne, nie znam nikogo, kto by je lubił. Widziałem że Connie i Esmeralda chcą mi coś powiedzieć, ale zamiast powiedzieć „żegnajcie” mówię „do zobaczenia”, bo to oznacza, że wrócę, a ja nie rzucam słów na wiatr!

Banka ( łódź) Enasa już na mnie czekała. W prezencie otrzymałem wiosło z napisem Pamilacan 2017, ależ się wzruszyłem!...kolejny przykład na to,że Filipińczycy to wspaniali, przyjaźni ludzie. Enas i jego syn Dexter już czekali na mnie w łodzi. Dostałem jeszcze od Carlito dużą butelką San Migela z życzeniami szczęśliwej podróży. Tomek i Arleta także przybiegli się ze mną pożegnać, Zrobiliśmy sobie jeszcze pożegnalne zdjęcie i popłynęliśmy do portu. Musieliśmy bardzo uważać aby utrzymać łódkę na powierzchni, gdyż wiał silny wiatr. Miałem niezłego stracha, tym bardziej, gdy dowiedziałem się, iż tajfun poczynił spore zniszczenia w Baclayon i Tagbilaran. Do tego jeszcze zastanawiałem się czy aby na pewno odpłynę do Cebu?? Miałem przecież tego samego dnia o 20 statek do Manili. Nie mogłem nim nie popłynąć...
Na szczęście udało się szczęśliwie dopłynąć do portu, pożegnałem się z Dexterem. Enas koniecznie chciał mnie odprowadzić do jeepa skąd miałem się udać do Tagbilaran. Niestety wszystkie jeepy jechały pełne i nie było już żadnych wolnych miejsc. Enas załatwił mi kierowcę motocykla, który zabrał mnie to portu w Tagbilaran. Żegnając się z Enasem widziałem, że chce mi coś powiedzieć, ale ostatecznie nie wydobył z siebie głosu, no cóż taki już jest Enas pomocny, sympatyczny, a jednocześnie bardzo skryty, niepotrafiący okazywać uczuć. Podaliśmy sobie tylko ręce mówiąc po prostu „do zobaczenia za rok”.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (104)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
neronek
Darek Metel
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 269 wpisów269 331 komentarzy331 13203 zdjęcia13203 156 plików multimedialnych156