Geoblog.pl    neronek    Podróże    Filipiny 2017/2018    Wyspa Camiguin i nadchdzący tajfun Vinta
Zwiń mapę
2017
20
gru

Wyspa Camiguin i nadchdzący tajfun Vinta

 
Filipiny
Filipiny, Camiguin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11401 km
 
Wyspa Camiguin i nadchodzący tajfun Vinta.

Wstałem wcześnie rano, spakowałem rzeczy. Udałem się do portu chcąc kupić bilet na statek, lecz okazało się, że można to zrobić w tylko na dworcu autobusowym trochę dalej. Bilet kosztował 150 peso + 15 peso opłaty portowej. Na bramie portowej zobaczyłem plakaty informujące o poszukiwaniu lokalnych terrorystów z ISIS, lecz nie zrobiły na mnie większego wrażenia, gdyż widziałem je wszędzie na całym Mindanao. Pogoda była piękna, na niebie ani jednej chmurki. Poranne słońce to jest to, co kocham najbardziej w podróży. Wsiadłem na statek, za jakąś godzinkę powinienem być na wyspie Camiguin. Kiedy byłem na Mindanao dotarły do mnie informacje, że zatonął prom, w którym zginęli ludzie. Przeszły także lawiny błotne i zabrały 200 osób. Szczęśliwie uciekam przed nadciągającym tajfunem nazwanym tutaj Vinta.
Nie wdziałem wtedy jeszcze, że Vinta dopadnie mnie tu na Camiguin. Szczęśliwie i spokojnie dopłynąłem do portu Benoni, stąd jednak nie odpłyniemy na wyspę Bohol do portu Jagna. W tym celu trzeba udać się do innego wyżej położonego portu Balbagon Terminal Port. Wtedy jeszcze miałem nadzieję, że spędzę Święta Bożego Narodzenia na wyspie Bohol (Pamilacan) jednak nachodzący tajfun zupełnie pokrzyżował moje plany podroży. Po opuszczeniu portu musiałem znaleźć nocleg. Najpierw jednak postanowiłem wypić poranna kawę, niestety jak wszystko tutaj, okropnie słodką.
Postanowiłem, że poproszę kierowcę moto- taksówki, którą jechałem o pomoc w wyborze miejsca noclegowego. Zaproponował mi hotel Paras Beach Resort, ale pokój tam kosztował 5000 peso. Na taki luksus nie mogłem sobie pozwolić, więc zapytałem o coś tańszego. I oto proszę, na przeciwko było miejsce za 1400 peso. Kierowca pewnie wziął mnie za Amerykanina, a może znów zrozumiał „holand” zamiast „poland”. Pokój był duży, czysty i z ciepłą wodą. Wi-fi, choć dostępne, tak naprawdę nie działało. Wypożyczyłem skuter (400 peso na dzień) aby objechać wyspę. Otrzymałem mapkę wyspy i ruszyłem w drogę... Na Filipinach, aby poruszać się samochodem lub skuterem musimy mieć ze sobą międzynarodowe prawo jazdy (w Polsce wyrobienie takiego kosztuje 30 zł). Nie wiedziałem o tym wcześniej, więc wybrałem się ze zwykłym, ryzykując spotkanie z filipińską policją. Całą wyspę można było bezpiecznie objechać w jeden dzień. Droga asfaltowa, bez dziur i większego ruchu. A było tam co zwiedzać: wodospady, gorące źródła, zatopiony cmentarz, czynny wulkan, no i największe na świecie muszle produkujące perły. To był niesamowity dzień pełen wrażeń. Wieczorem przyszedł czas na kolację i może końcu na lepsze wi-fi. Znalazłem Check Point Food Palace, miejsce które gorąco polecam. Mają nie tylko smaczne jedzenie, ale też najszybsze wi-fi na Filipinach jakie udało mi się do tej pory spotkać.
Następnego dnia rano pogoda zaczęła się psuć, było pochmurno, jednak pomimo tego, zdecydowałem się ponownie na wynajęcie skuterka. Tym razem w planach miałem zamiar odwiedzić inne ciekawe miejsca na wyspie jak wodospad Tuasan czy hodowla pereł. Po godzinie zaczęło padać. Jednak przemoczony do suchej nitki nie dałem za wygraną i zwiedzałem dalej … W deszczu trochę niebezpiecznie się jechało więc co jakiś czas się zatrzymywałem. Widziałem że inni kierowcy skuterów mieli peleryny przeciwdeszczowe więc zacząłem szukać czy też takiej nie mam przy sobie. Tylko po co mi teraz ona jak i tak byłem już cały mokry? Na jednym ze straganów za 400 peso kupiłem dużą, mocną pelerynę. Pewnie jeszcze nie raz mi się przyda.
Po drodze zatrzymałem się w Balbagon Terminal Port aby na jutro kupić bilet na Bohol do Portu Jagna. I tutaj zaczęły się schody ...Wszystkie statki zostały bowiem odwołane. Ogłoszono II sygnał sztormowy w skali III. I co miałem teraz zrobić? za dwa dni święta, miałem w tym czasie być na Pamilacan, wszyscy czekali tam na mnie i na rozpoczęcie naszej drugiej część akcji „Twoje serce dla dzieci z Filipin”. Ktoś w porcie doradził mi samolot z Camiguin, ale nie latał on na Bohol tylko na Cebu, a stamtąd na Bohol można się było dostać tylko promem o ile oczywiście odpłynie. Wsiadłem na skuter i pojechałem w deszczu na lotnisko. Tutaj pusto, nigdzie nie widziałem żadnych ludzi tylko ochrona i pani w kasie. Podszedłem i zapytałem o lot do Cebu. Jutro powinny być dwa kursy o 6 rano i o 14.30, ale ze względu na warunki atmosferyczne, nie miałem gwarancji że polecą. Nie wiedziałem co robić? Zdecydowałem się jednak kupić bilet na 6 rano, chociaż szanse miałem małe, samolot musiałby przylecieć z Cebu o 5.30 a tu lało lało i lało i nic nie wskazywało na poprawę pogody ...
Gdy wróciłem do hotelu było już późno i ciemno. W Azji słońce zawsze wschodzi o 6 rano, a zachodzi o 18. Umówiłem transport na lotnisko na 5 rano, jakiś krewny z rodziny miał mnie tam zabrać. Trzeba było pożegnać się z wyspą Camiguin. Poinformowałem znajomych na Pamilacan o mojej sytuacji. Wróciłem do hotelu i od razu położyłem się spać.
Rano o 4.50 ktoś zapukał do drzwi. To ten umówiony krewny, który miał mnie zabrać na lotnisko. Wrzuciłem do plecaka mokre jeszcze ubrania i pojechaliśmy. Miałem założona pelerynę, która fruwała na wszystkie strony, gdyż wiało strasznie, do tego bardzo mocno padało. Miałem wrażenie że za chwilę wiatr nas zniesie z drogi, ale mnie pewnie trzymały te moje kilogramy, a więc chociaż raz się na coś przydały. Na lotnisku byłem sam. Dowiedziałem się, że pierwszy lot został odwołany, może uda mi się polecieć następnym o ile wiatr się uspokoi. Zdecydowałem się zostać na lotnisku. Miałem czekać 8 godz na samolot nie wiedząc czy w ogóle przyleci. Żałowałem że nie wziąłem ze sobą żadnej książki, wtedy czas szybko by zleciał, a tak czekałem bezczynnie -nudy nudy nudy.
Po godzinie pani z obsługi Cebu Airlines przyniosła mi koszyk z ciastkami, gorący kubek i 2 butelki wody, a wszystko to zupełnie za darmo. To miłe że ktoś o mnie pamiętał. Gdybym chociaż miał matę położyłbym się i przespał, a tak zostały mi tylko mało wygodne plastikowe krzesełka.
Koło godz 11 dosiadła się do mnie jakaś Filipinka i też czekała na samolot więc nabrałem nadziei, że jednak się uda. 2 godziny później było już sporo ludzi, podali też informację, że lot się odbędzie, teraz pozostało już tylko cierpliwie czekać.
Samolot próbował kilka razy podejść do lądowania. Dopiero za trzecim razem pilotowi udało się wylądować. Wszyscy na sali bili brawo, udało się, polecimy do Cebu !!!
Lot przebiegał dobrze z małymi turbulencjami, ale dało się wytrzymać. Z lotniska w Cebu miałem przesiąść się na prom na Bohol (Tagbilaran).
Tajfun Vinta wciąż nie odpuszczał ........
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (87)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
milanello80
milanello80 - 2018-02-22 04:06
Camiguin jest kapitalny. Moja nowa destynacja na Filipinach. Ceny wcale nie takie drogie. Ja płaciłem za bardzo fajny bungalow 500 peso, a za motorek 200 peso (przy wynajmie na kilka dni).
Z prawem jazdy nie ryzykowałem, bo mam ... filipińskie :)
Zamierzam jeszcze wrócić na Camiguin, tak mi się tu spodobało.
Pozdrawiam
 
neronek
neronek - 2018-02-22 09:49
o tak masz rację cudowne miejsce myślę że nie mniej niż 3 dni stąd brak czasy było
 
 
neronek
Darek Metel
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 269 wpisów269 331 komentarzy331 13203 zdjęcia13203 156 plików multimedialnych156