Geoblog.pl    neronek    Podróże    Filipiny 2014    Batad pola ryżowe i wodospad Tappiya
Zwiń mapę
2014
10
mar

Batad pola ryżowe i wodospad Tappiya

 
Filipiny
Filipiny, Batad
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15224 km
 
10 – Batad – pola ryżowe i wodospad Tappiya:

Najpierw dojechaliśmy busem do punktu skąd wszyscy idziemy do Batad. Patrzymy w dół, w stronę Batad – ogromna mgła. No tak – myślę sobie – dupa blada, nic z tego, widoków pięknych pól ryżowych nie zobaczę, ale przewodnik się śmieje i uspakaja nas, że będzie wszystko OK!
Jest godz 9.30. Schodzimy w dół i tak ciągle w dół i w dół... po 30 min. myślę sobie: jak będę wyglądał wracając ? Po chwili mgła osiada, oczom naszym ukazują się przepiękne pola ryżowe, ale przewodnik mówi nam, że to nie są jeszcze te najpiękniejsze. Idziemy dalej i dalej w dół... Aż w końcu z góry widać maleńką, spokojną wioskę, otoczoną polami ryżowymi i cudowny widok – to właśnie jest Batad. Schodzimy do wioski. Mały odpoczynek, dwie osoby mają plecak – będą tu nocować. Jest tam parę noclegów, wszystkie są u rodzin. Pytałem o ceny – od 300 peso za noc. Jest szkoła, jest też kościół i widoki takie, że zaczynam żałować tego, że nocleg mam w Banaue, a nie tu w Batad. No tak, tylko ten pomykający szybko czas sprawia, że gdybym tylko miał go więcej, z pewnością zostałbym tu na minimum dwie noce.
Mam dla Was, kochani, radę: nie warto nocować w Banaue, ale właśnie tutaj, w Batad. Warto trochę się pomęczyć z plecakiem, ale gwarantuję, że będziecie zadowoleni z pobytu w Batad! Po małym odpoczynku idziemy dalej, tym razem dróżkami dzielącymi pola ryżowe. Dopiero tam czuje się tę wielkość pól ryżowych. Od razu przypominam sobie moje ukochane miejsce na Ziemi – Yangshuo w Chinach. Co jakiś czas widać pracujących ludzi sądzących zielony ryż – strasznie ciężka to praca, ciągle w błocie. Cisza tu, jak makiem zasiał – a raczej ryżem zasiał.
Piękną soczystą zieleń widać dopiero, jak Słońce mocniej zaświeci, wtedy robi się jak w bajce... A my idziemy dalej, raz w górę, raz w dół do wodospadu Tappiya, więcej w dół, niż w górę – aj, będzie ciężki powrót... Po 30 min. docieramy do wodospadu – z daleka wygląda na duży, z bliska chyba jest jeszcze większy. Jest tam bardzo miło i tak świeżo pachnie przyrodą, to właśnie od dzikiej zieleni porośniętej na skałach obok spływającego wodospadu. Raczej nikt się nie kąpie – zimna woda, jednak tak krystalicznie czysta, że wypiłbym ją, jak smok wawelski Wisłę. Posiedziałem, odpoczywałem na kamieniach pod wodospadem, wsłuchując się w szum wodospadu Tappiya. Nie chciałem myśleć o tym, że w drodze powrotnej będę szedł 2-2,5 godz. ciągle w górę! Pytam więc przewodnika, czy może jest w okolicy jakiś śmigłowiec? Zapłacę! Gościu bardzo sympatyczny, chudy jak tyczka, śmieje się od ucha do ucha i daje mi duży kij do podpórki. No kurczątko, że też nie pomyślałem o tym wcześniej... Nie oglądam się za siebie, idę śmiało do góry, śmigłowiec i tak nie przyleci.
Pytałem się dyskretnie przewodnika, ilu białasów poległo tutaj w tych przepaściach, bo stromo tutaj jak diabli, odpowiedział mi po cichu: 8 osób. Wystarczy mała nieuwaga, małe zachwianie i lecisz chłopie w dół... albo kobieto lecisz w dół. To nie są żarty, trzeba uważać. Ale też nie można przesadzać, ważne są dobre buty, bo tutaj kamień na kamieniu i dużo humoru, bo to sprawia, że nie czujemy trudów zmęczenia podróżą – to najlepsze lekarstwo. I tak doczołgałem się do punktu wyjścia, a tam nadal mgła.
Wsiadamy w busa, jedziemy z powrotem do Banaue. Jest godzina 15-ta. No tak, ale na drodze raz są roboty drogowe, a raz jakieś kamienie wtoczyły się na drogę, trzeba czekać... Nagle widzimy wypadek – młody chłopak leży nieprzytomny na drodze pełnej kamieni... Drugi zwija się z bólu, ich motor jest roztrzaskany. Kierowca i przewodnik wyskakują na pomoc z busa. Podbiegam i ja im pomóc. Zakrwawiona twarz chłopaka nie daje odznak życia. Przewodnik bierze go za ramię, ja za nogi i ostrożnie kładziemy go do busa. Dwóch Niemców i reszta osób w busie robi dla niego miejsce. Dzwonią gdzieś do najbliższej wsi – tam jest podobno jakiś lekarz. Po 10 minutach słyszę, jak chłopak odzyskuje przytomność, ale strasznie krzyczy – widać, że z bólu. Uspakajają go wszyscy, ale to nic nie daje. Zaczyna się rzucać – to pewnie taki szok. Zbliżamy się do wsi, skąd zabierają chłopaka dalej... Uff – myślę sobie – całe szczęście, że żyje! Po 16-tej dojechaliśmy szczęśliwe do Banaue.
Na dziś starczy wrażeń – idę coś wciągnąć na ruszt, ale wcześniej mocna kawa.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (79)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
apacino
apacino - 2014-04-05 21:08
No, no, ale wrażenia!
 
zuzkakom
zuzkakom - 2014-05-01 03:43
Przyłączam się do rady - nocleg w koniecznie w Batad!
 
neronek
neronek - 2014-05-01 07:23
tego właśnie żałuję noclegu w Batad ! no cóż ale i czasu miałem mało .
 
 
neronek
Darek Metel
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 269 wpisów269 331 komentarzy331 13203 zdjęcia13203 156 plików multimedialnych156