1 – Poznań:
Jestem w Poznaniu na lotnisku 2,5 godziny wcześniej, a więc idę spokojnie sobie na jakąś kawkę, siadam. Czekam aż będę mógł podejść do odprawy, w końcu idę, a tu Pani z Ryanair mówi mi, że muszę mieć wydruk biletu, a nie ten odebrany od nich e-mail. Nigdy nie leciałem tym cholernymi liniami. W Azji latałem tanimi liniami Air Asia, Tiger Air itd... Ale tam wystarczył tylko paszport, a tu... mam tylko 10 minut na wydruk biletu.
Panicznie szukam jakieś kafejki z drukarką, ale na lotnisku oczywiście nigdzie nie ma kafejki z drukarką, jakby byli w zmowie! Zrobienie odprawy on-line na automacie jest niemożliwe, pomimo że jest on na monety, ale oczywiście nie działał. Idę do biura Ryanair – nie chcą mi zrobić wydruku biletu! Podchodzę do biura LOT, ale babsko strasznie nieuprzejme mówi mi wprost, że "mnie to nie obchodzi, jestem z LOT-u!"
Minęło 10 minut... muszę wybulić 320 zł!!! Czuję się, jakbym na koniec – a raczej na początek – dostał kopa w dupsko... Ot, taka nasza Polska właśnie.
Żegnaj, Polsko!