Geoblog.pl    neronek    Podróże    Filipiny Wielkanoc 2015    Rzym i lot do Szanghaju 11 godzin :(
Zwiń mapę
2015
25
mar

Rzym i lot do Szanghaju 11 godzin :(

 
Włochy
Włochy, Roma
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1318 km
 
O 13.25. pierwszy podryw wietrzny do Rzymu, jak się potem okazało tak rozpoczęła się moja najdłuższa podróż do Azji!!!
W Wiecznym Mieście czekałem pięć godzin, po których poleciałem do Szanghaju, jedenaście godzin; tam wytrwale wypatrywałem lotu do Manili, małych dziesięć godzin, który potrwał bagatela tylko cztery pełne koła wskazówki.
Tyle doznałem tych zmian czasowych, że byłem zakręcony jak słoik od dżemu, a może bardziej od ostrej musztardy, bo to była naprawdę ostra jazda bez trzymanki, i wysoko nad ziemią.


Spędziłem w Rzymie pięć godzin i ziściło się utarte powiedzenie, a mianowicie „być
w Rzymie i nie widzieć papieża” i tak może się zdarzyć, jeśli zdecydujecie się wybrać do dalekiej Azji moją trasą, zachęcam. No cóż nieco ospały przemierzałem strefę bezcłową, moje otępienie wzrastało, bowiem za szklaną ścianą po prostu padało, zero rzymskich wakacji, słonecznej kąpieli. Ta nierzymska, nietypowa, barowa aura skłoniła mnie do zanurzenia ust w lekkim, wakacyjnym, na pewno relaksującym Peroni; i tak sącząc gazujący trunek, zawieszałem wzrok na ludziach, gdzieś się spieszących, a to na produktach, tłoczących się na pierwszej linii do odstrzału dla złaknionych klientów – pasażerów.
W takiej bezcłowej atmosferze mój postój dobiegł końca, jakże wyczekiwanego przeze mnie.
Już o godzinie 20.45. wygodnie zasiadłem w samolocie linii China Eastern, którym to w ciągu jedenastu godzin miałem dotrzeć do Szanghaju. Pomimo ogromnego dystansu do pokonania
i wielogodzinnej podróży, miejsce miałem wręcz wymarzone, wyobraźcie sobie, piękne wnętrze statku powietrznego, pierwszy rząd, miejsce przy oknie, za którym widoki są na wagę dobrego i głębokiego snu i obok mnie wolne miejsce, czyli zyskałem większą powierzchnię do odpoczynku. A wierzcie mi, trochę świata przeleciałem i to w różnym towarzystwie, nieraz możesz trafić na marudnego, wiercącego się pasażera, który „tak umili ci lot…”, że marzysz tylko o tym, żeby rozpłynął się w powietrzu lub zamilkł na bardzo, bardzo długo, czyli na wieczność.
Bogaty w powyższe doświadczenia, oddawałem się rozkoszy wypoczynku, gdzieś bardzo wysoko, cudownie!
Co do linii China Eastern w skali od 1 do 10, daję im 6, ponieważ jedzenie takie sobie, jak poniżej widać, na zamieszczonej pełnej fotograficznej dokumentacji ( zdjęcie nr…); jedyny plus to piwko i winko, oferowane free, ale już po pięciu godzinach, nie robi to żadnego piorunującego wrażenia. Z resztą miałem swoje zaopatrzenie, zakupiłem w ramach patriotycznego obowiązku, żeby mieć przy sobie te nutę polskości, Żubrówkę, która okazała się niezłą ambasadorką na pokładzie linii China Eastern, w asyście chińskiego soku jabłkowego pełniła swe dyplomatyczne powinności. Do akcji promowania kultury spożywania narodowego trunku zaprosiłem, siedzących za mną bardzo zaciekawionych Włochów. Moi tylni sąsiedzi zasmakowali się w złocistej cieczy, wychwalając ją na wszystkie możliwe sposoby: były uśmiechy, poklepywania i osławiony język ciała, sztandarowa cecha krwistego Włocha. I w takiej oto międzynarodowej atmosferze ja z ziemi polskiej a oni z włoskiej zabrakło, tylko Dąbrowskiego, szczęśliwie i wesoło mknęliśmy chmurami, ponad górami i nad wielkimi wodami. Podczas tego lotu zrozumiałem, że praca ambasadora, w tym wypadku ambasadora polskiej marki trunku, jest bardzo wyczerpująca, jeden, mały bankiet w chmurach i człowiek zasypia, obudziłem się godzinę przed lądowaniem, obsługa podawała jakiś posiłek, ale nie mogłem się zorientować czy to kolacja? a może śniadanie? Coś w rodzaju mickiewiczowskiego czy to przyjaźn? Czy to już kochanie?; po prostu ogarnęła mnie niepewność. I zaczęło się kołowanie nad Szanghajem, za oknem widok, za którym nie przepadam, masakra, setki drapaczy chmur, wyrastały w miarę obniżania, niczym grzyby po deszczu, to na pewno nie są moje klimaty, stronię od betonowych osad, szklanych powierzchni, wabi mnie nadal pierwotność tego regionu, szukam nieskażonych terenów i prawdziwych Azjatów.
I stało się o 14.45. samolot dotknął płyty lotniska Pudong, Welcome Szanghaj, to powitanie raczej wywołało we mnie mega negatywne emocje, płacz parł mi na oczy, jeszcze ta perspektywa, jedenastu tym razem godzin na duty free.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
neronek
Darek Metel
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 269 wpisów269 331 komentarzy331 13203 zdjęcia13203 156 plików multimedialnych156