Geoblog.pl    neronek    Podróże    Filipiny 2014    Manila - Cmentarz północny - Walka Kogutów - Lechon
Zwiń mapę
2014
25
mar

Manila - Cmentarz północny - Walka Kogutów - Lechon

 
Filipiny
Filipiny, Manila
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17844 km
 
Manila – Cmentarz północny – Walka kogutów – Lechon:

Wyszedłem z lotniska z terminala 4 zamówić taxi. Najlepszym i najtańszym rozwiązaniem jest stanąć w długiej kolejce i czekać na żółtą taksówkę. Przed wejściem do taxi mówię, że chcę dostać się do Stone House Hotel – płacę 250 peso, dostaję bilecik, wsiadam i jadę. Stone House Hotel to jedyny nocleg, który wcześniej zarezerwowałem. Zawsze to robię – przy wylocie do Polski nie chcę ryzykować z bagażem i bezpieczeństwem, szczególnie w Manili. Płaciłem za nocleg 850 peso ze śniadaniem. Duży pokój z WC, AC, TV, czysto.
Rano udałem się na Cmentarz Północny, aby zobaczyć jak żyją i mieszkają ludzie w grobowcach. Trochę błądziłem: najpierw jednym jeepneyem, potem drugim, ale się udało. Cmentarz Północny to obszar 3 km, a mieszkańców tam jest podobno 1000, ale nieoficjalnie 3 razy tyle. Podchodzę do bramy głównej, ale niestety nie chcą mnie wpuścić – muszę mieć zgodę Policji. A więc idę z gościem na posterunek oddalony o jakieś 200 m. Zostałem zaproszony do pokoju szefa policji, który pyta mnie, po co ja tu przyjechałem, co chciałbym zobaczyć. Zaczynam wymyślać: a to, że ciekawi mnie historia Filipin, szczególnie prezydentów, to że tutaj są właśnie pochowani trzej najważniejsi prezydenci Filipin... No tak, ale to jakoś nie przekonało policjanta, a więc co robić... Idę już na całość i mówię:
"Wie pan, tutaj rok temu była moja przyjaciółka z Telewizji Polskiej, no wie pan, Martyna Wojciechowska, a ja jestem jej dobrym przyjacielem z gazety i robię reportaż o tym miejscu".
Policjant chwilkę pomyślał i cały radosny od ucha do ucha powiedział: "Aaa, OK! Oczywiście, że pamiętam Martynę!"
Uff, pomyślałem, udało się. Zawołał kolegę policjanta Denisa, ten założył identyfikator i kazał mu mnie oprowadzić po całym cmentarzu. I tak oto wcisnąłem się na Martynę. Dziękuję, Martyno!
Na niebie błękit, Słońce daje czadu, a ja? Ja zwiedzam w pocie czoła coś, czego nigdy w życiu nie widziałem – życie w grobowcach. Nie chciałem, aby wyglądało to tak, że zwiedzam tylko to, jak oni tam mieszkają, ich biedę itd. Więc raz oglądam bohaterów Filipin, raz mieszkańców cmentarza, raz prezydentów. Ludzie tutaj mieszkający, gdyby nie zgoda właścicieli tychże grobowców, mieszkaliby jak większość Filipińczyków po prostu na ulicach Manili. Mają tylko dbać o grobowce, sprzątać, czyścić je. I tak właśnie się dzieje. Praktycznie nie ma zniszczonych, zaniedbanych grobowców.
Na całym cmentarzu są małe sklepiki z napojami, cukierkami, ciastkami, alkohol jest zabroniony!
I rzeczywiście – nigdzie nie spotkałem pijanych ludzi. W żadnym sklepiku nie ma alkoholu.
W grobowcach, obok zabetonowanych trumien pokrytych lastriko, na których w czasie upałów kładą się, aby schłodzić ciało, znajduje się często mała kuchnia z garami, butlą gazową. Obok mała toaleta
i jakieś łóżka, często takie piętrowe, bo miejsca brak. Grobowce są ogrodzone kratami, jak ktoś chce gdzieś sobie wyjść, zamyka "mieszkanko" na kłódkę i idzie. Dzieci biegają po wąskich uliczkach,
z których każda ma swój numer.
Poprosiłem Denisa, aby wprowadził mnie do jednej z takich rodzin. Długo się nie zastanawiał, spytał się, czy może wejść z takim białasem do środka. Pani w grobowcu z małym dzieckiem na ręku kiwnęła pozytywnie głową – wchodzę do środka... No i tutaj muszę stwierdzić: nawet nieźle sobie urządzili
to swoje "mieszkanko". Od razu widać czystość – wszędzie. Dotyczy to zarówno dwóch stojących obok grobów z 1942 r. i 2011 r., jak i przyległej do nich kuchni. Toaleta znajdowała się za ścianą z grobami, tam także przyjemnie i czysto.
Ale to co zobaczyłem potem totalnie mnie zamurowało. Wchodząc do góry wąskimi, metalowymi, krętymi schodami, zobaczyłem elegancki pokój z łóżkami piętrowymi. Była to sypialnia z widokiem
na okoliczny cmentarz – wszystko okratowane. Wydaję mi się, że nawet w takich dziwnych okolicznościach można mieszkać. W końcu, czy to będzie kościotrup czy też prochy jego, jakie to ma znaczenie? Ważne, że ma się jakiś kawałek swojego kąta i nie trzeba wegetować na ulicach Manili.
Gospodyni była bardzo miła – nawet chciała poczęstować mnie obiadem, bo to już ta pora, ale było tak gorąco, że na jedzenie nie za bardzo miałem ochotę. Dałem jej 200 peso na cukierki dla dzieci. Rozdałem "cmentarnym dzieciakom" ostatnie pamiątki z Polski – ich radość i uśmiech były bezcenne, aż łza w oczach się ukazała. Pomyślałem sobie wtedy o naszych dzieciakach w kraju. Boże, chciałbym, aby doceniły to, co mają, w co się ubierają, co jedzą. Przydałaby się taka lekcja pokory, oj przydała.
Potem jeszcze parę zdjęć z dzieciakami, które koniecznie rwą się to sfotografowania, jakaś wypita cola przy cmentarnym sklepiku, zagrałem nawet w przydrożny prowizoryczny bilard – zamiast kul były kapselki. I tak po trzech godzinach opuściłem cmentarz. Bardzo chciałem podziękować Denisowi za oprowadzanie mnie po cmentarzu. Nie chciał ode mnie pieniędzy, więc podszedłem, zapytałemm go, gdzie zjemy najlepszy Lechon Pork i wszystko popijemy browarkiem? Denis się zaśmiał i powiedział mi: "OK, to idziemy..."
Po drodze przeszliśmy przez kolejny wielki cmentarz, z tym że na tym nie mogłem robić zdjęć. Cmentarz ten wyglądał, jak ogromny budynek – jakiś 4-5 piętrowy z wielkimi oknami, a raczej otworami, w które wkłada się trumny zmarłych i cementuje się je na amen. Dziwny widok, jeszcze dziwniejsze uczucie. Czy ktoś z Was chciałby być tak pochowany? Kwiaty i znicze składaliby Wasi bliscy pod blokiem, a wzrok kierowaliby na 5-te piętro :)
Poszedłem z Denisem do wskazanej przez niego restauracji Ping Ping która znajduje się obok cmentarza na lechon tradycyjny filipiński przysmak , mały prosiaczek z rożna uwierzcie mi palce lizać to była najlepsza potrawa jaką jadłem na Filipinach . 
Lechon tak mi zasmakował że zamówiłem drugą porcję , wszystko popiliśmy smacznym zimnym Sam Miquel .
Danis powiedział mi że tutaj w Centrum Lechon Pork gdzie sprzedają wszędzie tylko Lechon znajduje się duży stadion do walk kogutów czyli Laloma Stadium . 
Walka kogutów nazywa się Sabong , kogut to manok a ostrza noży przyczepionych do łap koguta to Tare .
Każdy szanowany się Filipińczyk musi mieć w domu lub zagrodzie , co najmniej jednego koguta , zdolnego do walki kogut ten trzymany jest w wiklinowym koszu i cierpliwie czeka albo na dalsze życie albo na rosół .
Na drugi dzień stawiłem się przed Manok Stadium aby zobaczyć walkę kogutów , był to czwartek godz 11 rano .
Przed stadionem na parkingu już stało chyba ze 100 skuterków , a przed wejściem dwie kolejki , jedna do kasy biletowej druga z filipińczykami z kogutem pod pachą .
Zauważyłem że nie każdy może wejść na arenę ze swoim pupilem , pewnie jest jakaś selekcja niektórzy pokornie z opuszczoną głową swoją i koguta opuszczają stadion .
Płacę 100 Peso za wejście , najpierw udaje się to tzw rozgrzewali kogutów , początkowo miałem problem z wejściem ale jakoś się udało .
Wszyscy grzecznie siedzą na ławeczce ze swoim kogutem widać jednak lekka nerwowość wśród zarówno kogutów jaki i ich właścicieli .
Każdy chce przedstawić mi swoje koguta i każdy mówi że jego wygra że jest najlepszy .
Co drugi to Mc Donalds albo KFC ale jest także i Rambo . 
Na Filipinach znaleźć można sklepy z karmą tylko dla kogutów oprócz jedzenia jest tam masa innych asortymentów potrzebnych do walk , np : noże czyli tzw tare .
Ludzi przybywało z minuty na minutę coraz więcej oprócz mnie nie spotkałem żadnego innego białasa dziwne się czułem przyglądając się temu wszystkiemu co mnie otaczało . 
Wydawało mi się jakbym był w jakimś filmie gdzie za chwilę na arenę pokrytą piaskiem wybiegnie dwóch gladiatorów i zacznie walkę na śmierć i życie.
U góry na arenie kibicuje biedniejsza część natomiast na dole i przy scenie bogatsi .
Zszedłem z góry aby być bliżej areny , musiałem dopłacić 100 Peso .
Wszedłem więc w samo bagno krzyczących ludzi machających do siebie nieznanymi mi znakami a ja ? .. no cóż patrzę i nie kumam o co im wszystkim chodzi , jakie są zasady tej walki ? robi się coraz bardziej ciasno ktoś z boku częstuje mnie puszką piwa inny jakimiś chipsami ...
Pytam czy ja tez mogę obstawić ? 
A ile stawiasz ?
no.... jakieś 200 Peso 
gościu prawie nie umarł ze śmiechu . 
Mówi mi . No co ty tu zaczynamy od 500 Peso .
I wtedy właśnie zrozumiałem co dla każdego Filipińczyka jest najważniejsze : Bóg i hazard .
Najdziwniejsze było to że nikt z tych krzyczących i wymachujących dłońmi ludzi nie wymachiwał kasą , czy wygrał czy przegrał kasy u nikogo nie widziałem ... więc nic z tego już nie rozumiałem , o co w tym wszystkim biega .
Rano zaczynam się pakować czas powrotu do Polski coraz bardziej mnie dołuje .. nic mi się nie chce ..
Wskakuje w pędzonego ulicą z pod hotelu jeepnay jadę do Cubao do Greenhills Shopping Center wydać ostatnie Peso 
Różnica z kupnem pamiątek pomiędzy Tajlandia a Filipinach jest ogromna zdecydowanie na korzyść Tajlandia , gdzie czynne są wszędzie uliczne night market do późnych godzin a tutaj w manili jaki w całych Filipinach nie ma nocnych marketów z pamiątkami , znaleźć można podobne ale są w nich jedynie owoce mięso ryby ... i jakieś gówniane chińskie badziewia .
Greenhills Shopping Center to ogromny kolos gdzie kupimy pamiątki ale jakość ich na nogi nie powala masa jakiś tandetnych podróbek itd...
Wróciłem do hotelu o 17 mam samolot spakowany czekam na taxi sącząc chyba już ostatniego zimnego Sam Miquela .
Płacę kierowcy 300 Pesa jadę na lotnisko .
Takiego burdelu na lotnisku nigdzie jeszcze nie widziałem odprawiają różne linie kolejki tak są poplątane że można zwariować , i do tego brak klimatyzacji ! Staję w kolejce i cierpliwie czekam ponad godzinę aby nadać bagaż .
Jak już na początku pisałem wracam do Polski Etihad Airlines wysoki standard dobra obsługa dobre posiłki no i najważniejsze 30 kg bagaż główny i 15 kg podręczny , mój miał 24 kg i prawie pękał w szwach . 
Z kartą pokładową idę wykupić opłatę lotniskową 500 Peso , byłem pewien że ostatnie Pesiaki wydam na Duty Free a tu szok ...
Są tam zaledwie 2 małe ciasne sklepiki z pamiątkami i to nic szczególnego , a ceny chyba z kosmosu , no ale co robić .
16.45 siedzę wygodnie w fotelu przy oknie czekam na lot do Abu Dhabi .
Przez małe okienko samolotu wspominam sobie Sagadę i przygodę w jaskiniach , piękne zielone pola ryżowe w Batad i Banaue , kochanych przyjaciół z maleńkiej wyspy Pamilacan , cudownego archipelagu Bacuit , wizyt w grobowcach w Manili ...
Łza w oku , klucha w gardle .......Boże spraw abym za rok ponownie tu wrócił .
No tak ale kasa z nieba nie poleci , dlatego jak zawsze po powrocie idę i kupuję metalową puszkę , grosz do grosza a będą Filipiny !
No to fruuu ... do zobaczenia Filipiny !

Salamat , Paalam , Sa uulitin !


neronek
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (116)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-08-02 15:18
Bardzo interesujący opis...no cóż życzę aby metalowa puszka pękała w szwach !
Życzę Filipin w 2015 roku...niech się spełniają marzenia!
 
neronek
neronek - 2014-08-14 08:04
Dzięki Zula puszka się wypełnia oczywiście że na Filipiny bardzo chcę być tan na Wielkanoc szczególnie na wyspie aniołów w Wielki Piątek no i oczywiście odwiedzę także kochanych przyjaciół z maleńkiej wyspy Pamilacan .
Pozdrawiam
neronek
 
Grzechu
Grzechu - 2014-12-07 20:38
bardzo interesujący przewodnik po Filipinach Darku, super się czytało. Jedną z moich kolejnych opcji backpeackerskich są Filipiny właśnie. Pozdrawiam serdecznie!
 
neronek
neronek - 2014-12-07 21:21
dzięki :) ja już siedzę nad planem na Wielkanoc oczywiście że Filipiny :)
pozdrawiam
Darek
 
 
neronek
Darek Metel
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 284 wpisy284 332 komentarze332 13855 zdjęć13855 156 plików multimedialnych156