6 – Bontoc:
Po dwóch godzinach w Bontoc musimy przenieść się do innego jeepneya. Wsiadamy i wszyscy razem jedziemy w tym samym kierunku – do Sagady.
Tym razem ja i Zofia siadamy na dachu... O kurczątko, chyba za mocno zaszalałem – miałem pietra. W końcu mało nie ważę, a rzuca jak na diabelskim młynie. Zakręt za zakrętem... oooooo nie nie... tupię mocno nogą w dach i schodzę do środka, nie chcę na początku mojej przygody z Filipinami dzwonić do Generali – wolę śpiewać z nimi na dole. Zofia jednak dzielnie wytrzymała 2 godziny na dachu.
Godzinę przed Sagadą widzimy daleko w przepaściach kompletnie rozwalony autobus linii Florida, gdzie 4 tygodnie wcześniej zginęły 24 osoby, pamiętam to smutne wydarzenie jeszcze z TVN 24. Góry tutaj są ogromne, a drogi kręte. Wszędzie istnieje ryzyko, że albo jakiś kamień spadnie, albo to my spadniemy z nim w ogromną przepaść. Lepiej nie patrzeć w dół...